Dziś wpis "ku przestrodze" - ale zdanie wyrobicie sobie sami.
W marcu br. zaproponowano mi współpracę z zespołem coverowym Brooklyn Band
ze Skierniewic. Po wspólnej próbie, która przebiegła w sympatycznej
atmosferze towarzysko-muzycznej, stwierdziliśmy, że zaczniemy współpracę
od czerwca - zespół miał opuścić dotychczasowy klawiszowiec.
Próby
przygotowawcze zaczęliśmy dopiero w drugiej połowie maja. Ta współpraca
była dla mnie ważna, gdyż miało to być moje jedyne źródło utrzymania w
okresie wakacyjnym. Co więcej, zablokowałem sobie wszystkie weekendy
właśnie dla Brooklyn Band, toteż nie przyjmowałem żadnych innych propozycji muzycznych. Rzecz normalna, gdy się traktuje sprawę poważnie.
Materiał
do zrobienia to ponad 120 piosenek "rozrywkowych". Każdy, kto
jakkolwiek zna się na muzyce, wie, że to kawał roboty, szczególnie dla
klawiszowca - przygotowanie aranży, brzmień, wszystkich szczegółów.
Dodatkowo zespół zapowiadał, że wraz z moim dołączeniem pozmieniamy to i
owo w aranżacjach, co - moim zdaniem - zakłada wspólną pracę na
próbach. Dodać należy, że już na pierwszej próbie okazało się, iż zespół
w wielu momentach gra inaczej niż na przedstawionych mi nagraniach
oryginalnych - własne patenty, zakończenia, czasem harmonie. To wszystko
wymagało zrobienia notatek i dodatkowej "pracy domowej". Oszacowałem
więc ilość potrzebnych mi prób na 6 (sześć), co miałem nadzieję osiągnąć
do połowy czerwca. Niestety, umawianie się z "Brooklynsami" nie było
łatwe. A to ktoś nie mógł, a to zmęczeni, a to przepracowani...w dodatku
posiadający rodziny "obciążające" (żona dzwoniąca do perkusisty z
pytaniem kiedy wróci do domu; basista wychodzący w połowie próby na
jakieś badania małżonki). Jednym słowem czas pracy był bardzo
ograniczony.
Mimo,
że mogliśmy być gotowi na połowę czerwca, Łukasz W. odsuwał oficjalny
start współpracy a to z powodu "podpisania wcześniej umowy na ten
pierwotny skład", a to "granie imprezy, na którą trzeba zrobić dodatkowy
materiał, więc niech już zagra Maciek [dotychczasowy klawiszowiec].
Koniec końców okazało się, że nie zaczniemy wspólnych koncertów przed
lipcem. Wcześniej zagraliśmy jednak 2 koncerty "rozgrzewkowe" - na
jednym byłem gościnnie, jako drugi klawiszowiec, na drugim zagrałem już
sam. Wyszło nieźle, mimo że Brooklyn Band zagrał jedną z piosenek
w innej tonacji niż się umawialiśmy....no cóż, byli zmęczeni weselem
granym poprzedniej nocy i widocznie nie poinformowali mnie o zmianie.
Jednakże świadom przesunięcia terminu rozpoczęcia oficjalnej współpracy
nie miałem takiego ciśnienia - 8 czerwca odbyła się czwarta próba. Jak
się okazało ostatnia.
Przez
następne dni zespół jakoś odwlekał moment umówienia się na kolejną
próbę, na której - jak zapowiedziałem - będę już szlifował cały materiał
(taki był zaplanowany cykl - od ogółu do szczegółu). Zaprogramowałem
także instrumenty tak, by kolejne utwory mogły być grane bez przerw - na
tym zależało zespołowi. Problem w tym, że o ile przez kolejny tydzień
zespół był "tak bardzo zajety", tak przez następny w ogóle się ze mna
nie kontaktował. Gdy wreszcie Łukasz W. łaskawie, po moich naciskach,
zadzwonił, oznajmił mi, że współpraca zostaje zerwana i jest to decyzja
całego zespołu.
Dlaczego?
"Bo za wolno to szło". I na nic moje słowa, że przecież jasno mówiłem o
6 próbach, a odbyły się 4. Miałem przygotować materiał i od ostatniej
próby właściwie zamknąłem temat (a sugerowane przez zespół poprawki do
zrobionych już utworów to dosłownie kilka pozycji, zaznaczonych
własnoręcznie przez wokalistkę Magdę S. na setliście. Napisałem do
zespołu na grupowym czacie, że panowie (i pani) - co jest? Może ostatnia
próba była nieco chaotyczna, może coś nie zabrzmiało, ale hej!
Umówiliśmy się na coś, więc chociaż dajmy sobie jeszcze jedną szansę.
Jeśli nie zagra, to faktycznie będzie problem. Jestem profesjonalnym
muzykiem, współpracowałem z wieloma znanymi polskimi artystami, grać
umiem, więc po prostu zagrajmy. W tym momencie byłem w takim szoku, że
byłbym w stanie ich prosić, mimo że zapowiedziany przeze mnie cykl był
dopiero w 2/3 długości. Niestety, wszyscy jak jeden mąż (Magda S. się
nie wypowiedziała - po prostu wypisała mnie ze wspólnej konwersacji:
prawdziwa, bezwzględna dama:) orzekli, że im się po prostu nie chce.
I tak zostałem: bez grań, bez pieniędzy, czując się po prostu oszukanym. Brooklyn Band
okazał się zbiorem bezwzględnych ludzi, którzy wiedząc, że mam 4-ro
letnie dziecko (a nawet mając z nim kontakt) , wiedząc, że wchodząc z
nimi we współpracę zablokowałem sobie inne możliwości co najmniej na
okres letni, po prostu zostawili mnie na lodzie. Tylko dlatego, że
mieli do dyspozycji poprzedniego klawiszowca.
Powstaje
więc pytanie: czy warto współpracować z zespołem Brooklyn Band ze
Skierniewic? Czy chcecie Państwo mieć na swojej imprezie, czasami
najważniejszej w Waszym życiu, ludzi, którzy tak bezwzględnie postępują z
bliźnim? Którzy traktują granie jak obowiązek i którym nie chce się
robić prób? Którzy uśmiechają się, a potem wbijają nóż w plecy? Ja nic
nie sugeruję...odpowiedzcie sobie Państwo sami.
P.S. Łukasz W, w imieniu całego zespołu, postraszył mnie prawnikiem w przypadku, jeśli "przeze mnie zespół coś straci". Sami państwo widzicie...
(art. 213 KK, kochani)
Wpis ten dedykuję także kolegom muzykom - podpisujcie umowy! Wtedy trudniej będzie Was oszukać.
Łukasz Jakubowicz
Szanowni Państwo, w ostatnim czasie można zauważyć wzmożoną aktywność w komentarzach dotyczących naszego zespołu (Brooklyn Band). Nie trudno zauważyć nagłe pojawienie się tych niepochlebnych komentarzy w podejrzanej wręcz ilości.
OdpowiedzUsuńZnamy przyczynę tego nagłego zjawiska i wstępnie postanowiliśmy sobie, że nie będziemy reagować czekając na rozwój wydarzeń. Czas pokazał jednak, że musimy stanąć w obronie dobrego imienia zespołu Brooklyn.
Kilka miesięcy temu poszukiwaliśmy do składu nowego klawiszowca. Po wielu spotkaniach z muzykami wybraliśmy zawodowego muzyka Pana Łukasza J. (ex Rusowicz, organizator Memoriału imienia Johna Lorda w Warszawie). Okazało się jednak, że Pan Łukasz ma problemy z przygotowywaniem materiału i po kilku miesiącach nie był gotowy aby wyjść na scenę, czego dowodem był koncert 29.05.2016 na Warszawskich Bielanach. Występ ten był zarejestrowany i czeka na publikację jeżeli zajdzie taka potrzeba.
W porę zorientowaliśmy się, że mamy całkowicie inne podejście do pracy w zespole i podziękowaliśmy Panu Łukaszowi za współpracę.
W odpowiedzi otrzymaliśmy listę finansowych żądań, które miały by być zadośćuczynieniem za czas jaki nam poświęcił. Profil Pana Łukasza, jego blog zapłonęły wpisami pełnymi rozgoryczenia i niewybrednych słów na temat tego jak został potraktowany.
W wiadomościach jakie do nas pisał zapowiadał batalię sądową i szkalowanie nas w internecie - to drugie stało się faktem. Używając wielu nicków komentuje działalność zespołu. Kilku moderatorów stron już zauważyło, że wpisy pochodzą z jednego
adresu IP i regularnie je usuwają jednak Pan Łukasz nie daje za wygraną.
Posunął się do tego, że założył fałszywe blogi zespołu Brooklyn, które opisują wykreowaną w głowie Pana Łukasza rzeczywistość.
Kochani, fora internetowe nie są na chwilę obecną dobrym źródłem informacji o zespole. Kłamstwa jakie tam się pojawiają są tak nieprawdopodobne, że sami nasi klienci stają w naszej obronie.
Bardzo nam przykro, że sytuacja nabrała takiego obrotu jednak musieliśmy zareagować w imię prawdy.
Zapraszamy na nasz profil na FB, gdzie będziemy regularnie zamieszczać filmiki z imprez.
W najbliższym czasie planujemy też koncerty otwarte, na które zapraszamy wszystkich mających wątpliwości.
Wszelkie informacje znajdziecie na profilu FB.
Pozdrawiamy
Brooklyn Band